Witajcie :)
W końcu jest nowy, zupełnie świeżutki Rozdział 12. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i po tak długiej przerwie postanowicie wrócić do Zasłony Czasu. Skoro udało mi się ruszyć dalej, mam nadzieję, że dam radę wytrwać w postanowieniu i wstawiać przynajmniej jeden odcinek w miesiącu. Nie mogę obiecać niczego, poza tym, że dam z siebie wszystko :).
A teraz już dosyć mojego gadania. Zapraszam na kolejne spotkanie z Jacquesem i Mary... a także z innymi...
Gwar rozmów, szelest satynowych sukien i dźwięki
muzyki zdawały się całkowicie wypełniać przestrzeń sali balowej. Jednak dla
Anthona Oakes’a stanowiły tylko tło, na którym wyróżniała się tańcząca pośród
innych para. Starsza z panien Huxford wyglądała tego wieczoru niezwykle
powabnie. Nie potrafił określić, co stanowiło o tej wyjątkowości. Zawsze była
urodziwa, nawet jako podlotek wyróżniała się na tle rówieśniczek, wyglądających
w porównaniu z nią po prostu bez wyrazu.
Nie dopatrzywszy się
żadnego konkretnego szczegółu, doszedł do wniosku, że ta subtelna zmiana ma
swój związek z jej zachowaniem, pewnym krokiem i sposobem, w jaki patrzy na
wszystko i wszystkich dookoła.
Ile ona teraz może
mieć lat? Zastanawiał się. Dwadzieścia cztery? Dwadzieścia sześć? W wiek
staropanieński wkroczyła już dawno. Aż trudno było w to uwierzyć, obserwując ją
wirującą na parkiecie wraz z tym obcokrajowcem. Swoim blaskiem przyciągała
pożądliwe spojrzenia mężczyzn i pełne zazdrości kobiet.
- Co za bezwstydnica.
– Usłyszał za plecami piskliwy głos.
- Masz rację, kochana
– odpowiedział mu drugi, którego brzmienie było równie nieprzyjemne. – Tak
jawnie uwodzić tego Francuza… Kto to widział?
Oakes przerwał swoje
rozmyślania i nie zwracając na siebie uwagi, zaczął przysłuchiwać się rozmowie
kobiet.