Postanowiłam się odrobinę pobawić i wiedziona impulsem skleciłam taki króciutki zwiastun. Mi się podoba ( no, baa.. inaczej bym nie wstawiła ;) ), mam nadzieję, że innym również :)
Niewiele minut upłynęło od tej chwili tajemnej, co jednych trwogą napawa, a u innych łomot serca w ekscytacji wzbudza... W takich chwilach to właśnie będę się tu pojawiała, gdy powszedniość dnia codziennego kołdrą już przykryję... Podzielę się tym, co w duszy mej się rodzi... pragnącej uciec od prozy życia...
Ważne
Teksty zawarte na tym blogu (poza "Za serce chwyciły") są mojego autorstwa i jako takie okryte prawami autorskimi. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie lub przetwarzanie bez zgody autora jest zabronione. Wszystkie obrazki zamieszczone na tym blogu wyszukuję w internecie. Nie jestem ich autorką, dokonuję jedynie pewnych modyfikacji w domowym zaciszu.
Postanowiłam zdjąć ze Zwierzeń "kłódkę" dla nieletnich, a posty z treściami przeznaczonymi dla osób pełnoletnich opatrzyłam oznaczeniem "+18". Tak więc ostrzegam, jeśli przy tytule posta zobaczysz "osiemnastkę", wchodzisz na własne ryzyko...
Postanowiłam zdjąć ze Zwierzeń "kłódkę" dla nieletnich, a posty z treściami przeznaczonymi dla osób pełnoletnich opatrzyłam oznaczeniem "+18". Tak więc ostrzegam, jeśli przy tytule posta zobaczysz "osiemnastkę", wchodzisz na własne ryzyko...
wtorek, 15 stycznia 2013
Zwiastun Zasłony
Postanowiłam się odrobinę pobawić i wiedziona impulsem skleciłam taki króciutki zwiastun. Mi się podoba ( no, baa.. inaczej bym nie wstawiła ;) ), mam nadzieję, że innym również :)
Zasłona Czasu - Prolog
Paryż, 14 lipca 1789
Mężczyzna
przechadzał się po pokoju w tę i z powrotem, od ściany do ściany. Jego
zniecierpliwienie było widoczne w każdym geście, kroku. Wiedział, że jeśli za
chwilę nie wyjdzie, to spóźni się na umówione spotkanie, tylko że nie mógł
wyjść, a raczej – nie chciał. Nikt o zdrowych zmysłach nie opuściłby teraz
bezpiecznego schronienia, jakie zapewniały mury własnego domu. Chyba że był
jednym z tysięcy ludzi opanowanych przez rewolucyjną gorączkę.
Podszedł do ogromnego dwuskrzydłowego
okna. Z piętra kamienicy miał doskonały widok na wszystko, co się rozgrywało na
ulicach miasta. Morze ludzi wypływało z każdego zaułka, przecznicy, tak gęste,
że nie można było dojrzeć nawet skrawka bruku, którym była pokryta ziemia.
Szli z okrzykiem na ustach, ich głosy
niosły się echem daleko i zlewały w jeden niezrozumiały dla uszu bełkot. Uważał
ich za szaleńców, samobójców, ale wiedział, że lepiej oni niż… Cóż, ktoś musiał
to zrobić. On sam był zbyt wygodny i leniwy, żeby się bezpośrednio angażować.
Doskonale wiedział, co się działo we Francji i dlaczego. Niejednokrotnie
widywał ulotki z hasłami zachęcającymi do buntu przeciwko systemowi. W całym
kraju chyba nie było jednostki, która nie trzymałaby w ręce jednej z wielu
broszur. „Czym jest stan trzeci?
Wszystkim. Czym był dotąd? Niczym. Czego żąda? Być czymś.” Te słowa prawie
krzyczały z kart rozrzucanych po całym mieście. Ludziom wiodło się źle, bardzo
źle. Ubóstwo biedoty osiągnęło swoiste apogeum, doprowadzając dziewięćdziesiąt
procent społeczeństwa do ostateczności.
Lecz on nie miał powodu do zmartwień, tak
jak ci nieszczęśnicy na dole. Nie było to jego zasługą i mimo iż zdawał sobie z
tego sprawę, nie miał poczucia winy, nie czuł zakłopotania. Odkąd pamiętał,
wszystko dostawał podane „na srebrnej tacy”. Jego ojciec zapewnił rodzinie byt
znacznie wyższy od przeciętnego i to nie zważając na sytuację jaka ogarnęła kraj.
Geoffrin Sedaine nie poświęcał rodzinie
zbyt wiele czasu, zaniedbując tym samym wychowanie jedynego syna. Jednakże we
własnym mniemaniu spełniał swój obowiązek, zabezpieczając bliskim dostatnie
życie. Od najmłodszych lat miał smykałkę do handlu i postanowił, że w tym
kierunku potoczy się jego życie. Często wyjeżdżał na całe tygodnie poszukując
oryginalnych towarów i najkorzystniejszych ofert.
W ten sposób Jacques, odkąd pamiętał, był
skazany na ślepą miłość matki, która całe uczucie jakie miała w sercu
przelewała na syna i rozpieszczała go niemiłosiernie. Nic więc dziwnego, że
wyrósł na młodego człowieka, który uważał, że wszystko mu się od życia należy.
Nigdy nie karany przez rodzicielkę, która swą pobłażliwością chciała zastąpić
nieobecność ojca, pozwalał sobie na wiele. Tak było do momentu, kiedy pięć lat
temu Madame Sedaine zmarła na atak serca. Mimo iż rozpieszczony, Jacques nie
był złym człowiekiem. Wyniósł z domu dobre wychowanie, grzeczny, kulturalny,
jako dziecko nigdy nie znęcał się nad zwierzętami, nie szydził ze słabszych czy
biedniejszych, nie dokuczał służbie. Jednakże odkąd zrozumiał na czym polegają
relacje damsko-męskie, nie żałował sobie przyjemności, jaką dawało obcowanie z
przedstawicielkami płci pięknej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)